Tak bardzo wyschłam

tak zmętniałam

 

myśli

jak wodorosty

oplątują stopy

ukrywają niezdarnie

przydenną zgniliznę

 

brzegi poszarpane

ciągłą zmianą nurtu

w nenufar kipieli

mroczne grzęzawiska

 

nic już we mnie nie żyje

nic już nie oddycha

kisną beztlenowce

wiotczeją ameby

cała moja płycizna

wyostrzona słońcem

 

wierna rzeka

dopływom

i niewierna

sobie